Kiedy: wrzesień 2017

Gdzie: Bisztynek, warmińsko-mazurskie

Ofiara: pies Amor

Źródło: https://bisztynek.wm.pl/468398,Pies-towarzyszacy-grzybiarce-zastrzelony-przez-mysliwego.html

Pies towarzyszący grzybiarce zastrzelony przez myśliwego

Leśniczy spod Bisztynka, który jest myśliwym dziś (1 października 2017 r.) około g. 10 miał zastrzelić psa towarzyszącego kobiecie zbierającej grzyby w lesie pod Troszkowem. Strzelił gdy jej pies był w odległości kilku metrów od niej. Sprawę bada policja.

Policjanci z Bartoszyc wyjaśniają właśnie okoliczności zastrzelenia psa w lesie w okolicach wsi Troszkowo w gminie Bisztynek.

– Takie zgłoszenie przyjęliśmy przed godziną 11 od mieszkanki tej wsi. Policjanci są właśnie na miejscu i wykonują niezbędne czynności. Po wstępnym ustaleniu okoliczności tego zdarzenia przekażę komunikat w tej sprawie – mówi sierż szt. Marta Kabelis, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach.

Więcej o okolicznościach dowiedzieliśmy się od brata kobiety, która wezwała policję.

– Siostra rano poszła do lasu na grzyby. sześcioletni pies, mieszaniec wielkości owczarka niemieckiego, jej towarzyszył. W pewnym momencie, gdy pies był zaledwie kilka metrów od niej usłyszała strzał i skowyt psa. Bardzo się przestraszyła – mówi nasz rozmówca.

Według jego relacji psa zastrzelił leśniczy leśnictwa Kamieniec koło Bisztynka, który już po wszystkim usiłował załagodzić sprawę i prosił aby jej nie upubliczniać. Miał jej nawet zaoferować psa z hodowli prowadzonej przez członka jego rodziny. Zwłoki psa miał zabrać do swego samochodu.

Nadleśniczy Nadleśnictwa Bartoszyce Zygmunt Zbigniew Pampuch z którym udało nam się skontaktować mimo, że jest na urlopie mówi, że natychmiast powiadomi zastępującego go pracownika Nadleśnictwa aby rozpoczął wewnętrzną procedurę wyjaśniającą zdarzenie..

– Podlegli mi pracownicy-myśliwi wiedzą, że obowiązuje ich całkowity zakaz strzelania do psów. Mówiłem im o tym wielokrotnie. Jeśli to co pan mi powiedział potwierdzi się wyciągnę wobec leśniczego odpowiednie konsekwencje dyscyplinarne – mówi Zbigniew Zygmunt Pampuch.

Dotarliśmy na miejsce gdy w domu pani Wiesławy Bielińskiej trwało jej przesłuchanie. Kobieta złożyła zawiadomienie o przestępstwie i obszerne zeznania. Po zakończeniu tych czynności rozmawialiśmy z nią my.

– Do naszego prywatnego lasu poszłam około g. 9. Miałam ze sobą dwa nasze psy. W trakcie zbierania grzybów usłyszałam strzał. Mój pies nazywany Amorem podbiegł jeszcze kilka metrów i padł w pobliżu myśliwskiej ambony. W moją stronę szedł myśliwy z bronią. Przepraszał mnie za to, co zrobił. Mówił, że bronił swego psa myśliwskiego przed atakiem mojego. To nieprawda. Ten mój Amor tylko kopał w ziemi. Nie był słychać żadnego szczekania. Amor nie był agresywny. W momencie oddania strzału byłam może z 5 metrów od niego – relacjonuje kobieta.

Dodaje, że myśliwy przedstawił się jej i podał numer telefonu. Okazało się, że jest to leśniczy leśnictwa Kamieniec. Zwłoki Amora za zgodą kobiety zabrał do samochodu.

– Nawet bym sobie nie poradziła aby przenieść je do domu i gdzieś pochować bo to był duży pies. Leśniczy prosił abym nie informowała policji a w zamian oferował nawet dwa inne psy i karmę. Na to się jednak nie zgodziłam i wezwałam policję – opowiada Wiesława Bielińska.

Kobieta dodaje, że myśliwy strzelał z ziemi a nie z ambony i doskonale wiedział, że strzela do psa, co sam miał jej powiedzieć.

– Teraz chyba nigdy już nie pójdę do lasu. On mówił, że mnie nie widział a ubrana byłam w białą kurtkę. Strach iść do lasu jeśli tam polują tacy myśliwi – mówi.

Telefonowaliśmy do leśniczego aby poprosić go o wypowiedź w tej sprawie. Niestety nie odebrał telefonu.

Aktualizacja z godz. 16:05.

Zatelefonował do nas leśniczy leśnictwa Kamieniec. Oddzwonił po prostu na numer, który wyświetlił się mu na jego telefonie. Gdy zorientował się, że rozmawia z dziennikarzem oświadczył, że nie jest prawdą to, co jest napisane w internecie.

– Wypada zapytać najpierw dwóch stron o okoliczności zdarzenia – dodał.

Zadaliśmy mu więc pytanie co nie jest prawdą w napisanym przez nas materiale? Odpowiedział, że nie będzie wypowiadał się dla mediów i komentował sprawy.

Zadaliśmy więc pytanie czy to on zastrzelił dziś psa w lesie koło Troszkowa?
– Nie będę się wypowiadał w tej sprawie – odpowiedział.

Aktualizacja z godz. 16:30
Sierż szt. Marta Kabelis powiedziała nam przed chwilą, że myśliwy nie kwestionuje, że strzelił i zabił psa.

– Myśliwym jest 33-latek, mieszkaniec gminy Bisztynek. Powiedział, że do zdarzenia doszło na skraju prywatnego lasu. Twierdzi, że psy były agresywne i biegły w jego kierunku. Strzelił z broni myśliwskiej w ziemię aby je odstraszyć jednak jeden z psów znalazł się na linii strzału – relacjonuje Marta Kabelis.

Myśliwy wydał zwłoki psa. Zostały one zabezpieczone przez policjantów do badań.

– Wszystkie okoliczności zdarzenia wyjaśni dochodzenie. Prowadzone jest w kierunku przestępstwa z art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt. Za ten czyn grozi kara pozbawienia wolności do lat 2 – dodaje Marta Kabelis.

Źródło: https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/mysliwy-zastrzelil-psa-w-prywatnym-lesie-jego-wlascicielki/cj6fl64

Źródło: http://bisztynek.wm.pl/491093,Lesniczy-ktory-zastrzelil-psa-nie-przyznaje-sie-do-winy-W-moja-strone-szedl-mysliwy-z-bronia-Przepraszal-mnie-za-to-co-zrobil.html

Leśniczy, który zastrzelił psa nie przyznaje się do winy. „W moją stronę szedł myśliwy z bronią. Przepraszał mnie za to, co zrobił”

Myśliwy, który na początku października ub.r. w lesie koło Troszkowa zastrzelił psa, usłyszał zarzut bezpodstawnego zabicia zwierzęcia. Sprawa jeszcze nie trafiła do sądu. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Myśliwy jest obecnie podejrzanym. W listopadzie przedstawiono mu zarzut umyślnego zabicia psa w ten sposób, że bezpodstawnie oddał do niego strzał z broni myśliwskiej (sztucer) powodując obrażenia skutkujące śmiercią zwierzęcia. Zarzut przedstawiono między innymi na podstawie opinii biegłego, który wykonał sekcję zwłok zwierzęcia — mówi mł. asp. Marta Kabelis z Komendy Powiatowej Policji w Bartoszycach.

Historia miała miejsce 1 października ub.r. w okolicach Troszkowa. Myśliwy i jednocześnie leśniczy spod Bisztynka zastrzelił tam psa Amora, należącego do Wiesławy Bielińskiej, która w swoim prywatnym lesie zbierała grzyby.

— W trakcie zbierania grzybów usłyszałam strzał. Amor podbiegł jeszcze kilka metrów, po czym padł w pobliżu myśliwskiej ambony. W moją stronę szedł myśliwy z bronią. Przepraszał mnie za to, co zrobił. Mówił, że bronił swego psa myśliwskiego przed atakiem mojego. To nieprawda. Mój Amor tylko kopał w ziemi, nie był słychać żadnego szczekania. Amor nie był agresywny. W momencie oddania strzału byłam może z 5 metrów od niego — mówiła wówczas kobieta.

Pani Wiesława dodawała, że myśliwy strzelał z ziemi, a nie z ambony i twierdziła, że doskonale wiedział, że strzela do psa, co sam miał jej powiedzieć. Była przekonana, że uczynił to celowo.

Jak się dowiedzieliśmy,

podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i korzysta z pomocy obrońcy. Ten złożył w tej sprawie szereg wniosków dowodowych, co przedłużyło postępowanie przygotowawcze. Aktualnie jest ono przedłużone do 31 stycznia.

Przed tym terminem podejrzany i jego obrońca mają zapoznać się z materiałem zgromadzonym w postępowaniu. Mogą wtedy wnioskować o wykonanie kolejnych czynności procesowych, zatem termin ostatecznego zakończenia postępowania jest trudny do przewidzenia. Myśliwemu grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, ale nie są to jedyne konsekwencje, które mogą go spotkać. — Wiem o postawieniu zarzutu mojemu pracownikowi. Nie będę komentował tej sprawy do momentu prawomocnego zakończenia postępowania — mówi Zygmunt Zbigniew Pampuch, nadleśniczy Nadleśnictwa Bartoszyce. Czy pracownicy Służby Leśnej są zwalniani z pracy w momencie prawomocnego skazania? —

W Ustawie o lasach jest tam zapis, że pracownikiem Służby Leśnej może być osoba, która nie była karana sądownie za przestępstwo z chęci zysku lub z innych niskich pobudek. Kwestie pracownicze zostaną więc rozpatrzone dopiero po ewentualnym zapadnięciu prawomocnego wyroku — odpowiedział nadleśniczy.

A czy w przypadku skazania myśliwemu grożą dodatkowe konsekwencje wynikające z Prawa łowieckiego i Ustawy o broni? „Członkiem Polskiego Związku Łowieckiego może być osoba nie karana za przestępstwa wymienione w Prawie łowieckim” — czytamy w ustawie. W tym akcie prawnym nie jest jednak wymienione przestępstwo, które zarzucono myśliwemu.

Skazanie myśliwego za przestępstwo zabicia zwierzęcia niesie ze sobą dodatkowe konsekwencje w postaci cofnięcia pozwolenia na broń. Ustawa o broni i amunicji jest tu bezwzględna. W przypadku skazania za przestępstwo umyślne cofa się, zgodnie z jej zapisami, pozwolenie na broń. — Jeśli myśliwy zostaje skazany za inne niż wymienione w Prawie łowieckim przestępstwo, a istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przewinienia łowieckiego, to sprawą zajmie się rzecznik dyscyplinarny PZŁ. Na podstawie akt postępowania karnego oraz ewentualnie dowodów zebranych we własnym zakresie, rzecznik może wystąpić do sądu łowieckiego o ukaranie myśliwego.

Katalog kar dyscyplinarnych jest dość szeroki: od nagany, przez zawieszenie w prawach członka PZŁ do 3 lat, aż do wykluczenia ze związku — mówi Mariusz Jakubowski, rzecznik prasowy Olsztyńskiego Okręgu PZŁ.


— Jeżeli policja cofnie decyzję o wydaniu pozwolenia na posiadanie broni, nie oznacza to automatycznego skreślenia myśliwego z Polskiego Związku Łowieckiego
. Oczywiście sam myśliwy może zrezygnować z członkostwa, nie ma jednak takiego obowiązku. Jeżeli chce, może pozostać w Polskim Związku Łowieckim, ale musi pogodzić się z tym, że nie będzie mógł polować z użyciem broni. W dalszym ciągu będzie miał natomiast obowiązki takie jak każdy inny członek PZŁ — dodaje Jakubowski.

Źródło: https://ro.com.pl/sprawa-lesniczego-ktory-zastrzelil-psa-trafila-do-sadu/01375441